W Tarifie niestety nie trafilem na dobre prognozy, wiatr wiał tylko pierwszego dnia więc zamiast windsurfingu pozostał mi rower. W czasie 4 dni mojego pobytu, zrobiłem 4 mega traski po okolicznych górach. Free ride był niezły, przy pieknej słonecznej pogodzie. W sumie przejechałem ponad 200 km z max predkością ponad 60 km/h. W sobotę doleciał do mnie Ania, wiec wspólnie m,oglismy cieszyc się słoncen i popijac hiszpanskie wino. Niestety, wszystko co dobre szybko sie konczy, zaraz po krótkiej imprezie sylwestrowej w La Tribu ( super knajpa :)) spakowalismy się i o 7 rano wyjechalismy na lotnisko w Maladze a z tamtąd samolotem do Berlina i dalej do Choszczna. Surfbus pozostał na parkingu przy lotnisku i bedzie tam na nas czekać az do marca, kiedy to mamy zaplanowaną kolejna podróż do Tarify. Aloha.